Translate

piątek, 4 października 2013

Shalom. Jażydówka

Zaczynam nowy etap. Obchodzę urodziny. Nie wiem jak inni, ale ja lubię obchodzić to święto. W końcu mama moja najukochańsza dała mi życie.
Wtedy wszyscy są dla mnie mili, życzenia, upominki, traktują jakby lepiej. Poza tym, sama czuję się jakoś wyjątkowo. Czas biegnie nie ubłagalnie. Pamiętam jak obchodziłam 16 urodziny, 20. A teraz 26...
Zaczynam już siwieć. Mam siwe włosy.
Losie.
Myślałam, że to mnie nie spotka, a jednak. Ze stresu chyba przez ostatni okres, który przechodziłam, zaczęły się pojawiać. Zaczynam wpadać w jakieś paranoje. Codziennie smaruję się kremem pod oczy, nie chce mieć zmarszczek. Jeden na koloryt, drugi nawilża skórę pod okiem. Żeby nie była wysuszona, bo z wysuszenia ponoć się marszczy i zmarchy się pojawiają,
Fuck.
To choreee.
Przecież jestem młoda, a zaczynam się bać starości. Przerażają mnie te etapy. Nie chcę się widzieć, jak moja skóra wiotczeje, jak siwieje...
NIE CHCĘ!!!
Nie chcę się smarować tymi pierdami. Ale nie mam wyjścia. Uroda przemija, a co zostaje????
Zmarchy i siwe włosy.
Jak obserwuję kobiety wokół mnie, niektóre nie mają takich zmartwień, jak ja.
Są otyłe, zmarchy, siwe włosy, zaniedbane i mają to w nosie.
Może to tylko ja jestem jakoś przewrażliwiona na tym punkcie. Np. tłuste włosy. Nie raz widziałam, jak kobiety paradują zadowolone i nie mają z tym problemu albo z nie ogolonymi nogami. Wąsy mają - bardzo ładne hehehe
Zdarza się, że czuję pot. Fuja.
Pot?
Kurde, to już przegięcie...

Nie wyprawiam urodzin, więc w tym roku będzie inaczej. Robiłam domówki, były zacne, przynajmniej tak znajomi twierdzili. A w tym roku nic.
Nie chce mi się.
Zrobię trzydziestę, pełną parą, jak dożyję of kors. Idę na koncert Mikromusic.
Zabiera mnie znajoma, zrobiła mi prezent. Jest najlepszy chyba, jaki dostałam. Dziękuję.
A teraz idę spać, bo rano przechodzę metamorfozę - to też prezent. Ciekawe co mi zrobią na głowie.
Pozdrawiam,
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu