Translate

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Rzeczywisty paradoks

Czwarte spotkanie. 

Standardowo Pani terapeutka pyta mnie jakie mam przemyślenia po ostatniej wizycie i jak się czułam. Odpowiadam jej, że było mi bardzo smutno i płakałam przez całą drogę do pracy, ale jak już wróciłam do domu, to czułam się dużo lepiej niż ostatnio.
Ona twierdzi, że za każdym razem będzie lepiej, bo dużo z siebie wyrzucam i pracuję nad poprawą i zrozumieniem tego wszystkiego.
Między sesjami czytam książki, które mi poleciła. One naprawdę nakierowują mnie i wyjaśniają moje zachowania albo zachowania innych. Później jej o tym opowiadam i ona podejmuje temat w związku z moimim rozterkami.
Ja opowiadam jej, że np. zrozumiałam dlaczego mama tak się zachowywała- bo nie potrafiła inaczej. Że trochę zrobiło mi się szkoda ojca, bo miał ciężkie dzieciństwo, ale kto nie miał. Zresztą on sam mimo to, sprawił, że ja nie miałam lekko. Ale czasem mi go żal. Jak o tym mówiłam, to płakałam. Pani zapytała, czy czuję litość czy troskę. Chyba troskę, aż tak bardzo nie chcę się nad nim rozczulać.
Rozmawiamy dużo o moim rodzeństwie. Cały czas ta moja siostra krąży na kolejnych sesjach. Brat też. Tydzień temu wróciła z NYC i zaczęłam Pani Psycholog opowiadać jak z bratem umówiliśmy się, że ją odwiedzimy i przywitamy. Nie widzieliśmy jej prawie rok. Trochę się stęskniłam. Ja byłam pierwsza, on dojechał później. Uściskałam się z nią, pogratulowałam dobrego lotu i, że bezpiecznie wylądowała. Rozdzieliła prezenty, chwilę pogadałyśmy i zaczęło się robić nudno. Ona w telefon, ciągle odbierała telefony, a ja już nie mogłam się doczekać, kiedy przyjedzie po mnie Ukochany. Po chwili, przyjechał mój brat, wręczył nam róże. Byłam zaskoczona, ale już kiedyś dostałam od niego kwiaty. Podziękowałam i zaczęliśmy wspólnie rozmawiać.
Moja siostra zaczęła go wypytywać czy pije? ile już nie pije? Okazało się, że dwa tygodnie.

Później odwiedziła ją koleżanka i już nasza rozmowa została przerwana. Po jakimś czasie zebrałam się i wróciłam do domu. Brat jeszcze został. Po dwóch godzinach dzwoni siostra, piszę jego dziewczyna, że nie wrócił i chyba jest pijany. Tak brzmiał przez telefon.
Na co, ja, że ja tam nie wiem, co on robi, jest dorosły i mnie to za specjalnie nie interesuje.
Po raz pierwszy nie wybuchłam, nie zdenerwowałam się i nie zamartwiłam. Upił się, jego sprawa. Ja nie będę go kontrolować i zamartwiać się. Sorry.
Pani psycholog powiedziała, że jest poprawa, że jestem bardziej świadoma. Byłam z siebie dumna. Nawet. Powiedziałam jej, że chyba powoli udaje mi się ich odcinam i ja się odcinam. Ale ona mi powiedziała, że to może jeszcze trochę potrwać, ale jestem na dobrej drodze.
Pierwszy raz nie płakałam, nawet się śmiałam, bo to co się wydarzyło z tym moim bratem i znowu z tą samą sytuacją, że to już zaczyna być zabawne. Przestaje mnie ruszać tak jak kiedyś.
Czułam się lekka i z dobrym nastawianiem.
Zadzwoniłam do swojego narzeczonego, pochwalić się swoimi osiągnięciami.


W domu czekała na mnie kolacja. Piliśmy winko, rozmawiało się przyjemnie do momentu kiedy zadzwoniła moja siostra.
Przez chwilę był spokój nagle z łazienki, w której z nią gadałam zaczęłam się drzeć i przekszywkiwać. Wpadałam w szał i złość. Rozłączyłam się.
Mój chłopak nie wiedział co się dzieje. A ja, że jednak jeszcze nie zaakceptowałam do końca rzeczywistości i mojego rodzeństwa, bo nadal wpadam w szał i złość.
Oczywiście poszło o głupotę. Moja siostra standardowo zaczęła mi coś wmawiać. Absolutnie nie znając mnie i sytuacji, ale oczywiście ona wie najlepiej.
I tak było cały czas.
Moje jest najmojsze.




























Szukaj na tym blogu