Translate

czwartek, 28 lutego 2013

Pernambuco


"Trzy miłości."

"Pierwsza miłość z wiatrem gna, z niepokoju drży
Druga miłość życie zna i z tej pierwszej drwi
A ta trzecia jak tchórz w drzwiach przekręca klucz
I walizkę ma spakowaną już.

Pierwsze kłamstwo, myślisz: Ech, zażartował ktoś
Drugie kłamstwo - pusty śmiech,
śmiechu nigdy dość.
A to trzecie, gdy już przejdzie przez twój próg
Ciężej rani cię, niż na wojnie wróg.

Pierwsza wojna- pal ją sześć, to już tyle lat
Druga wojna- winnych wciąż jeszcze szuka świat
A tej trzeciej co chce przerwać nasze dni winny będę ja,
winna będziesz ty."
B.O.




Mam dziś doła. Bosze, powrót choroby, skoki humorków, brak wiary w siebie. 
Pomocy!



środa, 27 lutego 2013

"Sonia, która chciała za dużo..."

http://www.youtube.com/watch?v=VlFjf1pWk2c




Znowu nie wiem, od czego zacząć. A może i wiem, tylko nie chcę tak z grubej rury napisać. Ej, wiecie co? W życiu, czasami trudno jest podjąć jakąś konkretną decyzję. Chciałaby się mieć wszystko. Albo się ma, albo się nie ma nic. Postawić wszystko va bank? Czemu nie, nie ryzykujesz nie wiesz, co Cię spotka za rogiem. Tylko, którą drogę wybrać? Serce - rozum?!
Nie wiem.
Ciężko.
Człowiek ma jakieś marzenia, na które czeka, aż w końcu się zrealizują, spełnią. Ile można na nie czekać. Zaczynam dojrzewać emocjonalnie, chcę stabilizacji.
Miłości.
Śmiejcie się. Pragnę tego. Budzić się obok ukochanego, zasypiać z nim...
Spędzać czas, poznawać się, jeść śniadania, obiady. Leżeć i rozmawiać. Niby takie banalne. Ale wbrew pozorom nie do końca do zrealizowania.
Ostatnio znowu dopadła mnie nostalgia. Zaczynam znowu myśleć egoistycznie. W sumie dlaczego nie mogę tak myśleć. Przecież moje życie jest w moich rękach. Chciałabym, zrobić tak, jak bohater tego filmu"  Wszystko za życie".
Chcę rzucić wszystko, tylko co ja takiego mam do rzucenia? Nic. Nie wykorzystuję swojego życia zbyt dobrze, nie chcę w wieku 30 lat stwierdzić, że nic ciekawego nie zrobiłam, bo pracowałam przez 10 lat w korpo i miałam dwa razy po 2 tygodnie wakacji. Pff.

Przecież to śmieszne.
A przecież może być inaczej.
Np. http://www.youtube.com/watch?v=QDmt_t6umoY


Mam już dość studiowania. Nie idę na magisterium. Może jak do tego dorosnę to się zapisze. Kończę na licencjacie. Męczą mnie już studia. Nie tyle słuchanie na wykładach, ale sam fakt zaliczania egzaminów.
Chcę podróżować. Dawać coś od siebie bezinteresownie. Jak powiedziałam, znajomym, że mam ochotę wyjechać i zostawić to wszystko, to zapytali mnie, czy ze mną wszytko OK. Jak mogę zostawić pracę. Kasa, kasa, kasa.
Wkurza mnie życie. Kasa nami rządzi. Mogłabym mieszkać w lesie i jeść korę, zagryzając trawą i pić wodę z rzeki.
Jasne, ale co ja takiego mam? Pracę?
Ok, ale przecież, to tylko praca. Mam rodzinę, ale nie zostawiam ich na zawsze.
Poza tym, chcę być wolna. Od dziecka, tego pragnęłam. Tylko to pojęcie zmieniało z biegiem lat znaczenie.
Kiedyś w liceum byłam w teatrze na spotkaniu z pewnym znanym piosenkarzem, który "wygrał z heroiną", albo ze sobą. Siebie nie można oszukać ani uciec do siebie.
To przykre, ale czasami wydaje nam się, że ucieczka w inne miejsce coś może zmienić. Niekoniecznie.
Trzeba szanować siebie i innych. Być wobec siebie przede wszystkim" fer".
Znać swoje słabe i mocne strony i nie bać się ich przed samym sobą. Jak to powiedział mi mój znajomy, wady zmniejszać, a zalety rozwijać.
Od 19 roku życia utrzymuję się sama, jestem niezależna. Nie wyobrażałam sobie nie pracować, choć mój tata we mnie nie wierzył, bo twierdził, że sobie nie poradzę. A jednak. Pracuję - jakoś. Więc teraz chcę spełniać swoje marzenie. Tylko i wyłącznie.

"I've got to go down deep, to fall into people, to really know them.”

poniedziałek, 4 lutego 2013

"Północ kontra Południe"




Chciałaby coś napisać, ale nie wiem od czego zacząć.

hmm.

http://www.youtube.com/watch?v=KF0cyf7zYi8



Zacznę może od piosenki. Ostatnio mam więcej czasu na słuchanie muzyki, nie tej z radia jak w poprzedniej pracy. Słucham tego, na co mam ochotę i dzięki temu nakręcam swój czas w pracy i tworzę sobie przytulne gniazdko.
I wtedy tak milusio się pracuje. Mhmm.



OK.
To zacznę od piątku, miałam pierwszą poważną rozmowę biznesową  w nowej pracy. Rozmawiałam w kuluarach z Rosjaninem. Powiem Wam, że stresowałam się przez chwilę, ale jak tylko go zobaczyłam, był dla mnie tak miły, że stres poszedł sobie gdzieś daleko. Był ze swoją tłumaczką. Rozmawiałam z nim po rosyjsku, ale nosz kurde, strasznie się jąkał. Nie dość, że w obcym języku, to jeszcze to jąkanie było trochę problematyczne, ale mimo to, rozmowa przebiegła lepiej niż myślałam.
Pyszny lunch, miłe towarzystwo. Czułam się w swoim żywiole.
A wieczorem?

Wieczorem spotkanie z przyjaciółką, najlepszą! Tak, Aniu, to o Tobie.



Rano miałam pójść na rozmowę i poszłam, taa, jasne. A sobota, jak sobota, w pogoni za rozumem.

Wieczorem byłam na urodzinach mojej słodkiej koleżanki. Młodziutka jest, bo obchodziła 21 urodziny. Ale jak na swój wiek, bardzo dojrzała emocjonalnie. Zdolniacha z niej.
Ten Mokotów mnie wykończy w końcu. Ja rozumiem  moko zawsze spoko. Ale te melanże, gdzie ja już tak nie potrafię imprezować, jak kiedyś. Co prawda wytrzymałam długo, ale do dziś mam zakwasy z tańców. Gdzie się podziała moja kondycja?
- Ja się pytam? no gdzie...
-wstyd.



Towarzystwo było mieszane, więc zachodziły różne interakcje. Ja to bardzoo lubię obserwować. Dużo ciekawych informacji przepływa. Ludzie po wódeczce są tacy otwarci, a już Ci, którzy znają cię od rozpoczęcia imprezy.
Bardzo podkreślałam to, że mam chłopaka, dla ich i mojego bezpieczeństwa, lepiej to zaznaczyć do razu.







http://www.youtube.com/watch?v=V94eOK1Jw0o

Było naprawdę bardzo, ale to bardzo sympatycznie. Wybawiłam się. Piłam wódkę, w szotach - szok! ja wódki nie piję, a jak już, to tylko w drinku. Taki tam pijacki aplauz.

No nic, była jedna sprawa, która mnie strasznie wkurzyła, jak ktoś mnie zapytał, gdzie jest mój chłopak. I dlaczego jestem sama, skoro go mam. Wrr.



Czemu ludzie są tak podli i złośliwi? To, że go nie ma, nie oznacza, że mu na mnie nie zależy i że będzie mnie zdradzał. Ja mu ufam. Sobie też. Poza tym, nie muszę się nikomu tłumaczyć. Wkurzył mnie ten koleś i mam nadzieję, że będzie wierny swojej dziewczynie. Pff.

Patrzą przez swój pryzmat, ja w 100 % mu ufam. A wy myślcie sobie, co chcecie, mam to gdzieś.
Za tydzień się z nim widzę, spędzimy jak najlepiej ten czas.

Do widzenia!

Wkurzyłam się i już nie chce mi się pisać.

M.

Szukaj na tym blogu