Translate

sobota, 25 października 2014

dwojaki typ

Brak telewizji, internetu.
W kuchni tylko radio, a w pokoju dwie półki przeróżnych książek.
Powrót do korzeni, można by rzec.
W łóżku samotność.
Na zewnątrz teatr.
Poprzez czytanie, przenosisz sie do innej krainy. I już później nie wiesz, czy dalej czytasz, czy to się dzieje naprawdę.
Jednocześnie masz wrażenie, ze bierzesz udział w jakiejś sztuce.
Starasz się mówić i zachowywać, jak tego wymaga od Ciebie reżyser.
Małe pominiecie tekstu, Twoja rola zmienia sens calego spektaklu.
Chcesz szybko sie poprawić. I wrócić do swojej roli.
Prosisz o podpowiedz. Nie otrzymujesz. Musisz sam sobie ja przypomnieć. W końcu tracisz cierpliwość, że jesteś uzależniony i zerkasz do scenariusza.
Udało sie. Przypomniałeś sobie, to co trzeba, jak, gdzie i z kim.
Stajesz sie spokojny. Opanowałeś to, co od Ciebie wymagał reżyser. Grasz tak, jak on tego chce.
A Ty juz nie wiesz, czego Ty chciałeś...

w obiektywie

Jesteś sobie czlowiekiem.
Z jakimś tam charakterem, osobowością.
Nie wnikam i nie zagłębiam się. Bo po co o tym pisać, skoro i tak nie każdy to doceni.
Siedzi sobie taki szary człowiek, na przystanku.
Czeka na swoją kolej.
Piątek.
Przez większość wybłagany dzień w tygodniu.
Z niecierpliwością wypatruję swojego autobusu. Obok siedzi młoda kobieta, pewnie w tym samym celu. Jest jakaś taka smutna.
Przecież dla większości to już dzień wolny.
Od pracy. Niby...
Nie wygląda, jakby miała pracować w sobotę.
Rozgląda się na boki, poprawia włosy, wieje chłodny wiatr.
Co chwilę zerka na telefon. Pewnie patrzy na zegarek. Jednak nie. Wyciąga szminkę i maluje usta. Robi to w sposob tak zmysłowy, że nie mogę oderwać od niej wzroku.
Ona wyciągała ten telefon, jako swojego zwierciadełka. Wyglądała przeuroczo.
Bacznie się jej przyglądam. Zauważa to.
Mimo głębokiego spojrzenia, nie peszy się, uśmiecha zalotnie, wiedząc, że wyglądało to dość nietypowo.
W końcu jest.
Doczekaliśmy się kolejki.
Jedziemy.
Razem.
Usiadła dość blisko mnie.
Zerkam na nią. Co chwila, ktoś mi ja]ś zasłania, ale widzę, ze i ona zerka na mnie.
Widzi w moim spojrzeniu, zaintrygowanie jej postacią. Bacznie się jej przyglądam.
Ktoś do niej zagaduje.
Ktoś się uśmiecha.
Ktoś, ktoś, ktoś...
Czyli jednak -  myślę sobie.
Coś w niej jest.
Nikt nie przechodzi obok niej obojetnie. Kim ona jest?
Co ma w sobie tak elektryzującego, że nie tylko ja to widzę.
Niech ta wspólna podróż trwa dłużej.
Zbliża się mój przystanek. Przystanek, na który czekałem od samego rana.
Dopóty, dopóki nie spotkałem jej.
Już mi się tak nie spieszyło.
Nie wymieniliśmy słowa.
A przez te podróż z nią, która trwała chwilę, dla mnie chwilę.
Opowiedziała mi piękną historię o sobie.
Wiedziała, że jej słucham.
Słuchałem.
Ukłoniłem się.
Życząc jej ( nie używając słów) piękniejszych historii niż ta, która mi opowiedziała.

sobota, 18 października 2014

Trup w szafie.

Jacek, Tomek, Szymon, Łukasz, Artur, Krzysiek, Daniel, Maciek, Sylwek, Bartek, Alek, Piotrek...

Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Ale to chyba nie istotne. Każdy z nich, miał "trupa w szafie". Co to oznacza? - coś co nie do końca współgrało w naszej relacji.
Zauważyłam pewną prawidłowość - każdy z nich jest egoistą. Choć od samego początku było to widoczne, mimo wszystko wmawiałam sobie: " nie, to tylko chwilowe, tak mi się wydaję, nakręcam się".  Jednak szybko mnie nudzili i chciałam czegoś nowego. Tak jak i ja, oni też potrzebowali ciągłego kontaktu z nowymi osobami, pogoni za ideałami i przeżyciami. To jedna z przyczyn, choć znalazłoby się sporo innych. Ale czy to tak naprawdę o to chodzi?

W co ja mam wierzyć? - ja się pytam. W co?

Stwierdziłam, że wiara w siebie, będzie najlepszą wiarą jaką mogę wybrać. Tak też się stało. To mnie umacnia i rozwija. Czytam, dużo czytam. Otwieram się na nowe doznania. Ale nie tylko te za pomocą ciała, ale przede wszystkim umysłu. Metafizyka. To jest to.


Ostatnio tak mam, że nudzą mnie ludzie. I z wzajemnością, pewnie. Coraz mniej chce mi się z nimi gadać, spotykać. Polubiłam swoją samotność. Jednak mieszkanie samemu po części rozwija i pozwala ci się samemu kształcić. Doceniać swój czas, możliwość robienia czegoś tylko i wyłączenie dla siebie.
Egoizm mężczyzn, z którymi się spotykałam, w końcu przeszedł na mnie. Ah, jak mi dobrze. I mimo, że nie organizuję spotkań, zamykam się w mojej krainie, to i tak ludzie mnie odwiedzają, piszą, dręczą, myślą. Nie ucieknę przez nimi. I to nie na zasadzie, że ja och do siebie zniechęciłam. Ja ich zniechęcam, odmawiając spotkań, bo ewidentnie nie mam na to ochoty.

To samo w relacjach damsko-męskich. Nie mam ochoty się z nimi spotykań. Nie ma chemii. Gwiezdnych wojen, nie ma nic, co mogłoby mnie zatrzymać na dłużej. Albo dorośli chłopcy albo kretyn i gamoń. Albo-albo.
Już nawet mi się nie chce pisać. To takie męczące.

Oni mają po prostu "trupa w szafie".







Szukaj na tym blogu