Translate

piątek, 30 sierpnia 2013

Życie cyganerii.

Ej, wy? - ludzie psy!

miałam lenia, żeby pisać, więc na łatwiznę, wklejałam cytaty z książki Henrego Millera "Zwrotnik raka", którego serdecznie polecam. W ogóle Millera polecam. Przypomina mi trochę Bukowskiego.

To tak a propos literatury i książki na wakacje. Dobrze się wkomponowała w mój czas jaki teraz przechodzę, czy jak to inaczej nazwać. W którym jestem, doświadczam.

https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=IdLWJjq6-Ho#t=185

Ogólnie to wracam do sił. Najgorszy był lipiec, za dużo tego wszystkiego na raz. Trochę się smuciłam, teraz z wieloma sprawami się pogodziłam. Dwa miesiące wakacji, nie miałam takich od matury. Nawet nie, po maturze zaczęłam od razu pracować. Super ten czas. Doceniam to. Nie chce mi się wracać do pracy. Straszliwie. Zauważyłam, że praca nie rozwija, a ogranicza i to straszliwie. Dlatego powrót do niej, trochę mnie przerasta. Na pewno nie do korpo. To już przy szukaniu pracy, dla mnie odpada.
Pracowałam sobie we włoskiej restauracji. O jej. Trzy dni, dniówka pięć dych. Kurwaaa - 12 h? za tyle kasy. Pierdolę to. Poza tym, jebany kucharz tak mnie molestował, że mi się rzygać chciało- jebany chuj!
Mam dość tej rasy "męskiej" - zostałam wypompowana po wcześniejszej relacji, więc jak mnie zaczepia jakiś "facet" to mnie to irytuje tak bardzo, że mam ochotę wziąć butelkę po coli, i tłuc nią go tak bardzo aż się roztłucze na jego głowie.
Chamstwa, buractwa i drobnomieszczaństwa nie zniesę!!! kurwa mać!

więc popracowałam sobie tylko te trzy dni. Ludzie mnie wkurwiali, inny poziom, jednak była nie mała przepaść miedzą mną a nimi. Jakiś burdel na kółkach. Po pierwszym dniu, właściciel Włoch zawołał mnie na słowo, zapytać, czy mi się podobało. Oczywiście powiedziałam, że nie i co. Przyniósł mi piwko, dał papierosy. Później zeszli się jego znajomi. Jak ich zobaczyłam, zaczęłam po cichu myśleć "w co ja się wpakowałam". Wpadła laska, (takie jakie lubię najbardziej - okaz najlepszy) szpila z 15 cm, mini, blond włosy, czarne brwi i sztuczne rzęsy, figurę miała niezłą, ale tępa jak łycha. Aaa zapomniałam była z dzieckiem...
Za chwilę wpadł kolega Włoch, co się okazało, mieszka z tą dziunią. Sponsoruję ja. Dziecko nie jego. Śmiał się do mnie, że ona nawet dobrze lodzika nie potrafi zrobić, hmm. Co ja tam robię, nadal zadaję sobie to pytanie. W co ja się kurwa znowu wpakowałam. Gadki szmatki, wpadła znowu jakaś dupa, co się okazało ta lalunia różowa ma 20 lat, a ta co wpadła ma 23 lata i męża. Przychodzi do Włocha, żeby mu obciągać, za piwka i luche. hahah Jebane suki, interesowne LARWY! - "przeciwko kurestwu i upadkowi zasad".
No nic. Porozmawiałam jeszcze chwilę na temat mojej pracy i tego, co mnie tak drażni etc. Wypiłam piwo i powiedziałam, że uciekam, bo jednak 12 godz biegania, trochę mnie zmęczyły.
Na co, ten kolega Włoch, który przyjechał jaguarem zasugerował, że po co tracić na taryfę, jak on mnie podrzuci. Okay.
pakujemy się. Dziunia z tyłu z dzieckiem, które ledwo co żyło i ja z przodu z nim. Byłam tak zestresowana, że jak weszłam do mieszkania, obiecałam sobie, że tam nie wrócę. Jednak poszłam jeszcze. Ale nie wracam tam. Nie mam ochoty być molestowana przez kucharza w stylu: "mm ale Ty masz pupcię, wylizałabym Cię całą, sukoo Ty! ", " myślisz, że ja tylko potrafię tłuc kotlety? spuszczałbym Ci się na te Twoje ładne ustka i buzie" - KURWA- RZYGAC MI SIĘ CHCE, JAK SOBIE O TYM POMYŚLE.

Skąd Ci ludzie się biorą? kolesie już bez blokad z góry mówią  czego chcą, mimo tego, że mnie nie znał Pajac, a spojrzał na moją dupę i zaczął się pewnie brędzlować na kuchni. Fujaaaaa
koniec z tym, jebię tę pracę i ich kasę. Jestem szczęśliwa bez niej. Oj jak ja teraz wiele doceniam. Jak pieniądze gubią człowieka. Zauważyłam, że niewiele mi potrzeba.
Obserwując ludzi i samą siebie z przed lat, byłam strasznie zestresowana na myśl o stracie pracy i o tym, co ze mną będzie. Tak pieniądz mną rządził, a co się okazuje, on mnie tylko niszczył. Jak miło i godnie można spędzać czas, bez nie wiadomo jakiej ilości, posady, ważne, że jesteś szczęśliwy z małych rzeczy i z tego, co robisz, z pasji.
mimo tego, że nie mam pracy, ja nie mam wcale tak dużo czasu. Ciągle coś robię dla siebie. A najbardziej wkurwia mnie to, jak znajomi, nie wiem, z zazdrości, czy z chęci pomocy, ale która mnie irytuje, jak nie odbieram tel, to z pretensją, że przecież bezrobotni mają dużo czasu, a ja nie leżę całymi dniami, tylko organizuję sobie czas, do kurwy nędzy. Poza tym, nie chce mi się wisieć na telefonie i pierdolić głupoty.
Męczy mnie to.
Za dużo ostatnio nie chce mi się gadać, z nikim, nie mam ochoty. Jakoś nawet za tym nie tęsknię, no jak się napiję, to gadam jak najęta. Ale jak się zjaram, to odbiera mi mowę i tak jest ostatnio bez jarania. Chyba muszę częściej pić.
Mam faze na alko, jaranie, przez całe wakacje, non stop to robię. Nawet nie mam kaca, może to dzięki tym antydepresantom. Ale dzięki paleniu, czuję się cudownie, życie jest znośne, wiem, że to moja faza fazixa, ale żyć mi się chce wtedy. Ludzie mniej mnie wkurwiają. Jakiś czas temu, wybrałam się ze znajomym na rower, to daleko nie zajechaliśmy. Od 23 do 8 nad ranem siedzieliśmy nad wodą i nie mogliśmy się podnieść z ławki i wejść na rowery, może to i dobrze, bo ja nie wiem, gdzie byśmy zajechali, a tak przynajmniej jasno się zrobiło i wszystko się rozjaśniło jołki połki heheh hahahuhuh:) jak to był piękny poranek. Co my wymyślaliśmy, bolała mnie szczęka ze śmiania się. Cudowna to była chwila. To był tzw. MIKROTRIP, który trwał zdecydowanie za krótko. Jeszcze nie raz to powtórzyliśmy. Kosmos, uwielbiam z nim palić. On mi trochę otworzył oczy, na to co jest ważne i co nas niszczy. Mądry gość.
I jak teraz słyszę jak moje koleżanki opowiadają mi o pracy, to mnie głowa booooli. Bo jak się nie podoba,to trzeba zmieniać i ja już to wiem, już to potrafię. nie boję się, co będzie później, jakoś sobie poradzę. Ale już na pewno nie pozwolę sobie, żeby ktoś mnie źle traktował, czy to w pracy, czy w innej relacji.

Jestem wypompowana i w kwestii zawodowej i związkowej. Jak i nie chce mi się pracować, tak i nie chce mi się mieć kogoś. Doceniam swoje towarzystwo. I zrozumiałam, że nie ma co się poświęcać dla kogoś w całości. Ostatnio za bardzo mi zależało i strasznie, ale strasznie się zawiodłam, że teraz i na najbliższy czas, nie będę i nie chcę wiązać się z nikim. Czuję jakąś pustkę. Nawet nikt mi się nie podoba. Ja już nawet nie potrafię randkować, czy flirtować. Nie czuję tego. Nic nie czuję. Za dużo energii i zauroczenia poświęciłam byłemu. Przeglądałam sobie email stare i ja naprawdę byłam zakochana. Wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie.
Rozczuliłam się. Chyba jeszcze o nim czasem myślę, choć mam do niego żal.
No nic, nie ma co rozpamiętywać, trzeba iść dalej.

http://www.youtube.com/watch?v=ThruPm_4oow

Zmęczyłam się i ledwo co widzę już. Dalszy ciąg nastąpi.

Dobranoc.

sobota, 17 sierpnia 2013

Byt.





„Wielki Boże!
 Kimże ja się stałem? 
Jakie macie prawo, wy tam, zaśmiecać moje życie, kraść mój czas, szperać w zakamarkach mojej duszy, wysysać moje myśli, traktować mnie jak kompana, powiernika i informatora? 
Za kogo wy mnie macie? 
Czy jestem komediantem na etacie, od którego wymaga się, by codziennie odgrywał intelektualną farsę na waszych durnych oczach? 
Czy może niewolnikiem zakupionym na targowisku, bym na brzuchu czołgał się przed wami - nierobami, i składał u waszych stóp wszystko, co zrobię, i wszystko, co wiem? 
Czyż jestem panienką z lupanaru, której każe się unosić spódnicę albo zdejmować bieliznę jak na licytacji, na skinienie pierwszego lepszego faceta, którego stać na garnitur od krawca?” H.Miller

środa, 14 sierpnia 2013

Kołhoz

„Cześć John:

Dzięki za dobry list. Myślę, że czasami nie zaszkodzi pamiętać, skąd się przyszło. Znasz miejsca, skąd ja przyszedłem. Nawet ludzie, którzy o tym piszą lub robią filmy, nie mają o tym pojęcia. Nazywają to ‘Od 9 do 5’1. To nigdy nie jest od 9 do 5, nie ma przerwy na lunch w takich miejscach, w rzeczywistości w wielu z nich, żeby zachować pracę, nie idzie się na lunch. Za to są nadgodziny, a księgowość nigdy nie potrafi policzyć ich jak należy, a jeśli narzekasz, to na twoje miejsce czeka kolejny frajer.
Znasz moje stare powiedzenie: ‘Niewolnictwo nigdy nie zostało zniesione, po prostu zostało rozciągnięte na wszystkie kolory’.
I to co sprawia ból, to stale znikające człowieczeństwo u tych, co walczą o utrzymanie pracy, której nie chcą, ale obawiają się gorszej alternatywy. Ludzie po prostu stają się pustką. Są ciałami ze strachliwymi i posłusznymi umysłami. Ich oczy tracą blask. Głos staje się paskudny. I ciało. Włosy. Paznokcie. Buty. Wszystko.
Jako młody człowiek nie byłem w stanie uwierzyć, że ludzie mogą poddać się takim warunkom. Jako stary człowiek wciąż nie mogę w to uwierzyć. Z jakiego powodu to robią? Dla seksu? Telewizora? Samochodu na raty? Czy dzieci? Dzieci, które zrobią potem dokładnie to samo co oni?
We wczesnej młodości, kiedy przechodziłem z jednej pracy do drugiej, byłem na tyle głupi, że czasami mówiłem do moich współpracowników: ‚Hej, szef może wejść tu w każdej chwili i zwolnić nas wszystkich, tak po prostu, nie rozumiecie tego?’
Tylko na mnie patrzyli. Przedstawiałem im coś, czego nie chcieli do siebie dopuścić.
Obecnie w przemyśle są ogromne zwolnienia (huty, zmiany technologiczne w innych fabrykach). Są zwalniani setkami tysięcy, a na ich twarzach maluje się zdumienie:
‘Oddałem 35 lat swojego życia…’
‘To niesprawiedliwe’
‘Nie wiem, co robić’
Nigdy nie płacą niewolnikom wystarczająco dużo, żeby mogli się wyzwolić, tylko w sam raz, żeby mogli przeżyć i wrócić do pracy. Byłem w stanie to dostrzec. Dlaczego oni nie byli? Doszedłem do wniosku, że ławka w parku albo bycie ćmą barową były tak samo dobre.
Właśnie napisałem o tym wszystkim z odrazą i przyniosło mi ulgę wyrzucenie z siebie tego gówna. A teraz, gdy jestem tak zwanym zawodowym pisarzem, po tym jak zmarnowałem pierwsze 50 lat życia, odkryłem, że istnieją kolejne odrazy.
Pamiętam, jak kiedyś pracowałem jako pakowacz w pewnej firmie oświetleniowej i jeden z pakowaczy powiedział znienacka: ‘Nigdy nie będę wolny!’
Jeden z szefów przechodził (nazywał się Morrie) i wypuścił z siebie taki uroczy rechot, czerpiąc satysfakcję z faktu, że ów pakowacz był uwięziony na całe życie.
Zatem szczęście, że udało mi się w końcu wydostać z tych miejsc, nieważne ile czasu mi to zajęło, dało mi poczucie radości, radosną uciechę z cudu. Obecnie piszę ze starego umysłu i starego ciała, dawno po czasie, w którym większość ludzi nadal myślałaby o czymś takim, ale skoro zacząłem tak późno, jestem sobie to winny i choć słowa zaczynają się chwiać, i trzeba mi pomoc wejść po schodach, i nie potrafię odróżnić błękitnika2 od spinacza do papieru, to wciąż czuję, że coś we mnie będzie pamiętać (nieważne jak stary będę), jak przeszedłem przez mordęgę, gówno i harówkę do przynajmniej wspaniałomyślnej metody na śmierć.
Nie zmarnować zupełnie swojego życia wydaje się godnym szacunku osiągnięciem, nawet jeśli tylko dla mnie samego.

Twój chłopak
Hank”

Szukaj na tym blogu