Translate

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Dwa dni w Krakowie - anything else?

Hej, przygodo!


Czułam to już do piątku, czekając dwie godziny przy Czerniakowskiej na autobus.
Fuck!
Oczywiście, jak tylko poszłam na inny przystanek, ten od razu przyjechał.
No super.
Tylko szkoda, że byłam za daleko, żeby tam dobiec. A miałam do tej koleżanki,dosłownie 30 min z przesiadką. Dotarłam na 22:00 posiedziałam dwie godziny i usnęłam na fotelu.
Aaa. O 6:15 pociąg do Krakowa. Wstałam, wyszłam. Tym razem dojechałam szybciej do domu, ale tylko o godzinę.
W domu byłam o 3. Na 6 pociąg. Stwierdziłam, że nie ma co się rozbierać, przebierać, położyłam się w tym, w czym przyszłam.
To tak , jak z tego filmy: " Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz". Spałam dwie godziny. Budziłam się co 30 min z przerażeniem, że zaspałam.
Udało się.
Dotarłam, wsiadłam do pociągu.
Jadę.
Poczułam ulgę.
Dobrze też byłaby poczuć ją na bilecie, który był studencki, a ja nie miałam ważnej legitymacji. Cierpliwie czekałam na konduktora. Była to kobieta. Mówię, że zapomniałam legitymacji, chcę dopłacić.Ona mówi, że dobrze, ale ja muszę pani wypisać nowy bilet i poproszę za całość 59 Ale dodała, proszę Pani, pani jedzie nie tym pociągiem, co ma Pani na bilecie!
Nieeee, to koszmar. jeszcze tego brakowało. Ale okazało się, że mój miał jechać 3 h, a ten jedzie 6 h. Trudno, miałam być na 9, byłam po 12. Świetnie, wszystko świetnie, ale ja mam tylko 35 zł.
W tym momencie, po raz kolejny chciało mi się płakać.
Dlaczego?
Nawet nie było od kogo pożyczyć. W przedziale, sami ciule. Dwóch dziwnych typów, a przecież nie będę biegać po przedziałach i prosić o pożyczkę. Nie każdy jest altruistą. Nie bądźmy śmieszni. Mówię tej pani, jaka jest sytuacja, dała mi jeszcze czas na zastanowienie się, co dalej. Ale co ja jej miałam powiedzieć. Najśmieszniejsze było to , że zapytała mnie, ile mam lat. Skłamałam, ale po co? Przecież jeszcze obowiązywała mnie zniżka studencka. Wpadłam w jakiś szał, że posunęłam się absurdu, gdzie nigdy nie kłamałam, a propos wieku.
Czekałam, czekałam.
Przyszła, powtarzając, że nie wie , co ma ze mną zrobić. patrzyłam na nią - wiadomo. Smutne oczka, pokora, ja naprawdę, nie zrobiłam tego specjalnie. Nagle ona, poprosiła mnie o dopłatę 10 zł do miejscówki i poszła.
Mówiąc pod nosem: " jak mnie kontrola złapie, to będę miała po uszach i ona też".


Dziękuję Ci, dobra kobieto.
Bądź zdrowa.
Czułam, że nie chce mi zrobić na złość.
Podbiła bilet.
Tylko do tej pory zastanawia mnie, po co ja dopłaciłam 10 zł za miejsce?
Może nie chciała tak do końca podarować i wyzbyć się wyrzutów sumienia, to, chociaż te 10 zl, będzie dla mnie jakaś karą.
Oczywiście był drugi konduktor.
Wpadł tam jakieś 3 h po tej pani. Sprawdził, poszedł dalej, kamień z serca. Przywitało mnie oto tych dwóch panów!
How sweet!

tak mnie przywitał Kraków ;p


Kraków. Oh.


oh. było cudownie, mroźnie, mgliście, ale romantycznie. W drodze na spektakl do PWST


Ostatni raz byłam tu w kwietniu na festiwalu filmowym. Dworzec był cały w remoncie, ciężko było gdziekolwiek się dostać.
A teraz, to całkiem inna bajka. Przywitało mnie piękne słońce. Powiem wam, że tego było mi trzeba.
Tu jest całkiem inny klimat, a może tylko ja to tak odczuwam. Mniejsza, tak naprawdę. Poczułam błogostan. Cały rynek, zastawiony był świątecznymi budkami z przeróżnym jedzeniem, piciem i pamiątkami.
Tak bardzo chciałam napić się grzanego wina. Mhm.
Spacerowałam, obserwowałam tutejszych.
Chciałam zapalić, nie miałam ognia. I jakoś nie potrafiłam wyłapać tego z tłumu, kto mógłby mnie Przystanęłam przy jakiejś budce trzymając w ręku papierosa, którego tak bardzo chciałam zapalić.
Nagle ten pan, który był sprzedawcą, zapytał mnie czy szukam ognia i dał mi zapałki z jakimś góralskim napisem.
To mógłby być temat na bajkę: "Współczesna dziewczynka z zapałkami".
Po tak relaksującym spacerze udałam się do swojego apartamentu. Tam zostałam miło przywitana, Wyjaśniono mi, co i jak. Otworzyłam drzwi i pierwsze, co zrobiłam, to rzuciłam się na łóżko. Pomyślałam, że nie może być lepiej. Było najlepiej. Poczułam się, jak Kevin sam w Nowym Yorku, jak wynajął sobie najlepszy apartament, za, który zapłacił karta kredytową ojca.
Ojej.
Kąpiel, makijaż i szybciutko na PWST na spektakl "Helter Skelter"

Młodzi ludzie, nowe talenty,sztuka też niczego sobie. Powiem krótko, bardzo mi się podobało. Czasami absurdalna, ale dość zabawna. Ale nie równa. Były momenty, że nie była dobrze zagrana. Można było wyłapać amatorstwo, ale Ci młodzi aktorzy nieźle z tego wybrnęli. Były trzy role, które najbardziej mi się podobały. Dwóch panów o ciekawej osobowości oraz kobieta, która miała piękną dykcję. Jej głos mnie zaczarował.
Najbardziej jak śpiewała "The winner takes it all".
Urocza.
Ta piosenka oddawała wszystko to , co chciała przekazać wyrazić siebie.


Też tak czasami mam. Wolę wyrazić siebie przez muzykę. Tu i tekst i melodia odgrywają wszystko. Ekspresja. I ta piosenka w tym momencie oddawała i wyrażała mnie,stan, w którym się znajdowałam.
Szacunek dla młodych, zdolnych artystów. Jeśli będziecie mieli możliwość zobaczenia, polecam gorąco.

Niedziela.

A w niedzielę? - Oświęcim. Taak.



Pojechałam tam.
Potrzebowałam zobaczyć to - właśnie teraz. Czy to zdjęcie nie odzwierciedla wszystkiego? Już sama podróż była dla mnie refleksyjna. Jak tylko wjechałam do Oświęcimia to miasto było strasznie smutne.
Było strasznie dużo turystów zagranicznych. Tam jednak ludzie przyjeżdżają i chwała, im za to , że chcą zobaczyć, jak to naprawdę wyglądało. Choć większość sobie pewnie nie zdawała, aż tak bardzo z tego sprawy. To po tej wizycie, w muzeum zmienili zdanie.
Spacerowałam.
Za bardzo nie wiedziałam nawet, co mam sobie o tym wszystkim pomyśleć. Czytałam książki o tym, przeróżne. Od dziecka strasznie mnie to ciekawiło. Babcia, dziadek, mama. Ktoś ciągle o tym opowiadał. Ale mówili to tak, że to było dla mnie straszne. I było, jak zaczęłam wchodzić do ponumerowanych bloków. Kto wie, był, nie będę opisywać.
Tam trzeba być.
I każdy powinien być tam, chociaż raz w życiu. Nie zapominać o tej historii. Było strasznie zimno, po dwóch godzinach odwiedzin, przyszło mi coś takiego do głowy, że współcześni ludzie nie doceniają tego,co mają. Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, wybierz się tam na zwiedzanie, a, wtedy Twoje podejście zmieni się diametralnie.
Może to głupie.
Wiem, nie chce być tutaj moralizatorką. Ale jak czasami słucham ludzi, którzy narzekają na wszystko, to mnie za przeproszeniem, szlak jasny trafia!
Zobaczyłam coś takiego i zrobiłam zdjęcie:



Róża...

To zdjęcie było zrobione w bloku, gdzie znajdowały się zdjęcia ofiar z Francji. Chyba nie muszę nic dodawać. Wyszłam z muzeum ostatnia. Pan z ochrony czekał na mnie. Podał mi moją torbę i wyszłam. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jaka panowała cisza. I ta pogoda. Mróz, mgła. Latarnie za mgłą. Czekałam na autobus do Krakowa. Cisza i nikogo prócz tego. Autobus się spóźniał. Zaczynałam się bać, że nie wrócę do Krakowa na czas i do domu do Warszawy. Po kilku minutach opóźnienia przyjechał. Nie ukrywam, że się ucieszyłam. To co miałam zobaczyć i przeżyć, to zrobiłam. Czas na powrót do domu.


Kraków.


Bilet wykupiony z miejscówką.
O nic już więcej nie musiałam się martwić.
Tłok, ciasno, ledwo znalazłam swój przedział.
Oczywiście poleciały wióry, bo jakiś pan myślał, że nie przyjdę i trzymał moje miejsce z nadzieją, że sobie spokojnie usiądzie.
Przegoniłam dziada i heja.
A w przedziale sami mężczyźni.
Smród tanich, perfum, spoconych pach, skarpet.




Wyglądali jak braci. Tacy podobni...
Już wiem.
To te dziubki. Hehe
Sorry.
Patrzyli na mnie, ja na nich.

Excuse me, what's your name?


My name is:


Stanisław Przybyszewski,
Danuta Stenka,
 Rysio z Klanu,
Pajac,
Jay - Z,
Dorota Rabczewska,
Weronika Rostatii,
Wydział Polonistyki,
 Małgorzata Foremniak,
 Krystyna Janda,
Agata Buzek,
 Bogusław Linda,
 Joanna Krupa,
Natalia Kukulska,
Anna Jantar,
ciul...

OK, włączam sobie muzyczkę i idę spać. Nudno tu z wami.

Do widzenia Krakowie, dzień dobry Warszawo!

wtorek, 4 grudnia 2012

Yes, I Know That


Nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że zawiesiłam Fejsbuka. Hę? jakieś komentarze? Jak to mówią: "nie ma fejsbunia, nie ma znajomych"- zgodzę się z tym. Ale dość o tym. Może spróbuję opowiedzieć, co wydarzyło się do tego czasu.

A więc, piątek w sumie, to był jeszcze ten dzień, gdzie oznajmiłam wszystkim, że od soboty, już będzie ze mną tylko i wyłącznie kontakt telefoniczny za pośrednictwem e-mail bądź przez bloga. Nie zapominając o realu, rzecz jasna. Poszłyśmy z koleżanką do klubu, gdzie odbywały się Andrzejki, taaak! Zrobiłyśmy sobie standardowo bifora, w jakimiś przejściu, gdzie od razu ochroniarz nas przegonił, więc schroniłyśmy się w jakiejś bramie. Tam za to, zostałyśmy zaskoczone przez dwóch młodych mężczyzn ( nawet byli całkiem przystojni!) Wpuścili nas przez bramę i zaproponowali bardzo otwarcie, że jak nie będziemy miały, co ze sobą zrobić, to zapraszają pod czwórkę. Nie ukrywam, że nie byłyśmy zaskoczone, bo takie sytuacje raz na jakiś czas nie są nam obce. Oczywiście nie skorzystałyśmy. Wypiłyśmy i rozeszłyśmy się w swoje strony. Czyli, ja z koleżanką tam gdzie, zaplanowałyśmy, a druga do swoich znajomych.

Po drodze, oczywiście musiał nas ktoś zaczepić. Na szczęście to była kobieta i to całkiem miła, ale nie Polka.

W środku - masa ludzi. Impreza z każdą minuta rozwijała się swoim tempem. Nie można było przejść, były tam jakieś urodziny, więc nagromadziło się tych ludzi jeszcze więcej. Zaczęłyśmy od kolejki po alkohol. jedno drugie, w miedzy czasie papieros i rozmowy. Bardzo poważne i szczere mimo tematycznej imprezy. Jak już poczułyśmy, że możemy tańczyć, zeszłyśmy na dół i się zaczęło.

Nie wiem, jak wy, ale ja dostaję palpitacji, jak zaczepiają mnie krogulce. Tłumaczę, krzyczę, bo muzyka jest tak głośna, że ten pajac nie słyszy tego, że ma zabrać swoją rączkę z mojego brzucha. Nosz, co za ludzie! Mężczyźni...Pożal się boże. Pff.
Byłam wyjątkowo wyczulona, moja znajoma też. Tylko się ze mnie śmiała, ale jak do niej ktoś podchodził to robiła taką minę, że zaryczałam dzikim śmiechem. Ratunkuuuuu! Nie byłam sama. hehe
Jedno, co było ciekawe, to spotkania w toalecie. Pełno kobiet, które czekały na komplementy. Ja je wyczułam, nie mogłam się powstrzymać, żeby coś powiedzieć.
Np.:
- "gdzie robiłaś sobie usta?"
- " pff, to moje naturalneeee"
- "OK, sorry. W dzisiejszym świecie, to ja już nic nie wiem, co jest naturalne, a co nie"
Jedną to nawet złapałam za piersi, tak miedzy nami, to moje najbliższe koleżanki, wiedzą, że czasami lubię, ale obcą kobietę? Musiało mnie naprawdę ponieść delikatnie. Ale ona chyba sobie sprawy nie zdawała z tego, co zrobiłam, była tak zafascynowana tym, że jej słodzę, że nie zauważyła bezczelnego macanka. ha! Ja to potrafię. Pewnie nie jeden mężczyzna mi zazdrości.
Żarcik.
Oczywiście, nie obyło się od pytania: "ile masz lat"- patrzyły na mnie, jak na dziecko z gimnazjum, tak też wyglądałam w odrastającej trwałej, jak to zauważyła jedna z imprezowiczek. Od razu uprzedzę, nie była to trwała, a wcześniejsze ślimaczki na głowie, które spowodowały loki na mej głowie.
Zauważyłam, że pełno kobiet do klubów przychodzi, nie tylko, żeby potańczyć, upić się, a może i dać dupy, za przeproszeniem, ale słuchać komplementów. I to nie tylko od mężczyzn, ale od drugiej kobiety. Jeju. jakie to straszne. Tak mało jest pewnych kobiet. Jak na nie patrzyłam, to na takie wyglądały, ale po krótkiej rozmowie...
Sorry, ale mnie nie okłamie. Sama nią jestem. Kobietą.

Szukaj na tym blogu