Translate

niedziela, 6 kwietnia 2014

Ostatnia zostanie.

Jest mi ciężko. I to nie jest kolejne użalanie się nad sobą. Samotność znowu zawitała, a może zaczęła rozkwitać na wiosnę.


Pewnie to nie wiosna jest przyczyną, a szczęśliwe pary napotykane na ulicach, koleżanki, które spodziewają się potomstwa, które szykują się do ślubu albo które są kochana przez swoich partnerów i dzieci.
Tak, czas się do tego przyznać. Jest mi źle, że jestem sama. Jak to niewiele trzeba, żeby czuć się dobrze. Czy ja jeszcze się zakocham? Jak na razie coraz bardziej utwierdzam się w tym, że ciężko ze mną będzie, żeby mnie ktoś do siebie przekonał. Nie schlebiając sobie, mam "kilku", co kręci się obok mnie, tylko ja jakaś niezdecydowana jestem. Odrzucam ich. Nie czuje tego. To nie to. A może ja nie chcę z nikim być...
Na pewno będę tego żałować, że odrzucam tych, którzy są dla mnie naprawdę dobrzy.

Całą miłość przelewam na psa. Tak sobie to wszystko tłumacze, bo mi tak wygodniej.

Ja się tak strasznie boję miłości.

piątek, 4 kwietnia 2014

BATONGO: Biedni ludzie

BATONGO: Biedni ludzie: Nie ma co pisać o tych nudziarzach z PO i PiS-u. Ani to mądre, ani przede wszystkim zabawne. Korwin Mikke postacią jest barwną i zabawną z d...

Bezrobocie.

Swoją gorycz muszę jednak przelać na papier. Od lipca ubiegłego roku szukam intensywnie pracy. Poszukiwania są różne. Czasami bywało tak, że w ciągu dnia byłam na dwóch, trzech rozmowach, a czasami wypadało tak w tygodniu. Zazwyczaj się odzywali. Co jest nie tak? Ze mną, z pracodawcami? A już śpieszę z odpowiedzią. Otóż większość ma poniższe wymagania a propos nowego pracownika ich firmy:

- najlepiej młody, bez nałogów, od razu po studiach albo w trakcie.
- wolny ( mam tu na myśli; bez żony/ męża/dzieci) miałam takie pytanie, które uważam jednak nie na miejscu. Powinno być zadane jednak w innym sformułowaniu, jak na człowieka z "wysoką kulturą" przystało.
- angielski perfekt, najlepiej dwa dodatkowe obce. W znajomości - dobrej!
- doświadczenie minimum pięcioletnie. Jakkolwiek to znaczy. Ja mam i sześcioletnie, ale co to kogo obchodzi.
- miła aparycja, otwartość, wysoka kultura, elokwencja. Niby standard, ale jednak nie do końca.
- Obsługa komputera - jakże to banalne pytanie, a jednak są tacy, co nie umieją obsługiwać Word-a.
"Czy potrafi pani szybko pisać na komputerze?", "bez patrzenia na klawiaturę?" - pytanie prezesa firmy do mnie. Zabawne to było, ale do końca jasne dla wszystkich. Dla sprostowania - tak, potrafię. Taka też była moja odpowiedź.
- Dlaczego chce pani u nas pracować, dlaczego już pani nie pracuje etc etc.
Jak mnie te pytania męczą.
O co wam tak naprawdę chodzi? czego wy szukacie?

Dziwne w tym wszystkim jest to, że rozmowy wypadają "ponoć" nieźle - mam na myśli tu swoją osobę. Jednak, coś jest nie tak. Co? pytam się?
Strój skromny, delikatny, schludny.
Jeśli nie wiesz, o co chodzi, zawsze o kasę.
Przychodzi moment, kiedy zadają ci pytanie: "ile pani chciałaby zarabiać"?
i tu chwila konsternacji ( pani na negocjacjach uczyła: "Twoja batne ma być silna, mów tak, żeby nie myśleli, że jesteś bezwartościowy albo za bardzo się cenisz. Ma to być pośrodku". )
OK.
wydaje mi się, że nie przesadzam. Ale jeśli ktoś mi proponuje 1200 zł albo 8 zł brutto/h. To już lekka przesada.
Ja się zastanawiam, czy ci "pracodawcy" w ogóle zdają sobie sprawę, że to, co oni oferują, to nawet nie jest śmieszne. Wymagają nie wiadomo czego, na stanowiska, które tak jak mówię dotyczą takich zawodów, jak np. sprzątanie.
Ciekawa jestem, gdyby się nagle role odwróciły, czy byliby zadowoleni z tych warunków, które ja zaproponowałabym im.
Wszystko wzrasta a średnia krajowa nie.
Pełno ofert ze stażami, wolontariatami etc.
Co oni sobie myślą?
że ktoś będzie pracował za darmo?
po to, żeby wpisać sobie do cv 'bezpłatny staż' po którym i tak nic z normalnego zatrudnienia?
zastanówcie się i przemyślcie swoje postępowanie drodzy pracodawcy, bo z takimi warunkami, nawet bydło nie chciałoby z wami współpracować.
Cierpliwie znosiłam wszystko. Chodziłam, myślałam sobie, że ciężki czas minie. Jednak, to są jakieś KPINY.
Tylko się zarżnąć i zaczepić sznurek na szyję, bo głowa coraz cięższa.
Te wasze wymagania i te wasze śmieszne pieniądze.
Pracować od rana do nocy, żeby ciągnąć koniec z końcem. Doprowadzić się do nerwicy i nawet nie móc wydać tych pieniędzy, bo padasz na pysk.
Poza tym, nawet dobrego słowa nie otrzymasz w podziękowaniu, bo przecież jesteś siłą roboczą i musisz dosłownie 'zapierdalać" dla jakiegoś lamusa, co się dorobił i nawet poprawnie nie potrafi się wysłowić, a przecież jest wielkim prezesem.
Te systemy motywacyjne w korpo wsadźcie sobie w dupę. Dobrze wiecie, że trzeba wypruć flaki, żeby to wyrobić. A premii i tak nie będzie.
Kiedyś w korpo po kwartale premiowym dostałam 59 zł bruto premii? czy to była dla mnie motywacja do następnej premii? nieeee!
olałam i wolałam nie stresować się tyle, bo za 59 zł brutto szkoda mi osiwieć.

Dajcie żyć.



Szukaj na tym blogu