Translate

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Prokrastynacja.

Dzień dobry - Prokrastynacjo!

https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=FCuCXoZgNe4#!

jesteś ze mną każdego dnia.
Kto wie, jak długo jeszcze ze mną zostaniesz. Jak na razie, przez Ciebie jestem nie zdolna do niczego.



Ja pierdolę! chce mi się krzyczeć. Jak na razie, wszystko jest do dupy. KUrwa!
Właśnie się dowiedziałam, że mój szef nie przedłuża ze mną umowy. Od lipca jestem bezrobotna.
Noo. pięknie, będę mogła spokojnie chodzić na terapię. Albo nie, oddam się dobrowolnie na Sobieskiego tam przynajmniej będę miała zapewnione spanie i jedzenie.
Lepiej być nie może. Zawaliłam studia, teraz nie mam pracy, leczę się na depresję. Co mnie kurwa jeszcze spotka. Zamiast być lepiej, to jest coraz gorzej. Tracę wszystko po kolei...
Tak, będę się użalać, mam dziś taki dzień.

https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=rnO1OYQa200#at=114

Jestem totalnym gamoniem, matołem, który jak widać nie nadaje się do niczego.
Ja muszę się z tego wyleczyć, bo nie wiem, jak ja skończę.
Skoczę z mostu!



Wprawdzie, wysłałam CV do takiej babki do Agencji Reklamowej z informacją, że od lipca nie mam pracy, żeby pomogła, do znajomego, który chciał mnie wkręcić też do Agencji Eventowej, ale to wszystko nie pewne.
Nosz kur!
Od początku roku moje życie wiruje, zmiana pracy, zawaliłam studia, wycieczki do Paryża, rozstanie z miłością, wstrząśnienie mózgu, depresja, teraz strata pracy i faszerowanie się antydepresantami. Co mnie jeszcze spotka? Ile będę tak wirować...
Niee, niee, ja w to nie wierzę!!!
Niby liczyłam się z tym, że może mi nie przedłużyć, ale myślałam, że to raczej niemożliwe. A jednak się przeliczyłam i chuj.
Co teraz?
czekać na pracę nie będę- szukam, działam. Ale znowu mnie strach ogarnia i lęk.



Marta, tylko spokojnie. Wszystko się przecież ułoży. Przecież sobie poradzisz. Zawsze sobie dawałaś radę. Masz teraz słabszy okres. Ale to minie, poukładasz sobie wszystko.
Jesteś dzielna, wiesz o tym. Dobra, dość tego pierdolenia.
Jak nie ta, to inna. Może to znak, że powinnam coś zmienić. Ale tak myślałam w styczniu, że będzie lepiej. Widocznie, to nie to. W sumie, ja się nie nadaję do pracy biurowej. Ale mimo tego, miałam tu swój ciepły kurwidołek, zagrzany, pewny. Do dziś.



Muszę się uspokoić. Muszę odpocząć. Zniknąć na kilka dni. Przemyśleć wszystko i podjąć jakieś kroki. 1 lipca mam wizytę u psychiatry. Niby mam mieć tę terapię, ale nie informuje mnie coś.
Zapytam go, jak się pojawię u niego. Jak mnie zapyta, jak się czuję, powiem, że straciłam pracę i jest coraz lepiej.



Odciąć się trzeba, zmienię numer, żeby trochę się wyciszyć i żeby nikt mi nie przeszkadzał w tym odpoczynku. Nie katował telefonami, tym gdzie jestem itepe.
A było tak miło w ten week. Cały czas na rowerze, spotkania ze znajomymi do rana nad Wisłą. Przyjemnie, a tu taka niespodzianka w poniedziałek.
Nie ukrywam, że jest mi smutno trochę. I myślę o tym.


Uspokoiłam się już. OK. Już mi lepiej.
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=93ASUImTedo#!

Muszę posłuchać muzyki, ona mnie relaksuje jakoś.
Na razie.



2 komentarze:

  1. Gdy się sięga dna lub tak się tylko wydaje, że się tam znalazło, to znaczy, że wszystko jest na dobrej drodze - taki paradoks:). Teraz zostało tylko się odbić i się wznosić, wznosić...

    Zobaczysz, będzie dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak sobie to tłumaczę, oby tak to wyglądało. Wierzę, że nic nie dzieje się z przypadku. Może to jest mój czas, może tak to powinno być i teraz odwróci się wszystko na dobrą drogę...

    OdpowiedzUsuń

Szukaj na tym blogu