Translate

poniedziałek, 3 czerwca 2013

De Profundis.





Ostatnio moja znajoma podczas odwiedzin wspomniała o moim blogu, że coś nie mam weny i piszę jakieś posty mało interesujące.
Pewnie ma rację, bo wrzucam albo same obrazki albo obrazki i muzykę ze skromnym komentarzem.
Rzeczywiście, nie mam weny.
Kompletnie.
Pustka.
Chciałoby się coś napisać, jakieś przemyślenia, spostrzeżenia. A to nie jest takie do końca proste.
Ooo. Co mogę wam napisać, to ostatnie relacje wydarzeń z tygodnia.
Mianowicie. W ubiegły poniedziałek odwiedziłam psychiatrę. Czekałam na tę wizytę pół roku. I w końcu doczekałam się.
Weszłam spóźniona, mokra, roztrzęsiona. A tam czekał na mnie wyluzowany Pan z uśmiechniętą twarzą. Gabinet przytulny. Prosił, żebym wybrała sobie miejsce, gdzie będę się dobrze czuła. Wybrałam fotel, a była też kanapa. Skórzane, białe kanapy, a ja cała mokra. Heh.
No nic.
I zaczął się wywiad środowiskowy.
Pytania w stylu: " co mogę dla pani zrobić, jaki jest problem, co się dziej, jakie relacje z rodzicami, z rodzeństwem, studia, praca etc etc."
Odpowiadałam po czym zaczął klikać w klawiaturę mówiąc: "Ma Pani depresję, wypisuję tabletki, a od lipca terapia miesięczna, codziennie po 5 h. I najlepiej, gdyby Pani przez ten czas, wzięła zwolnienie z pracy na miesiąc, to dla Pani dobra".
Zakaz picia alkoholu, używek.
W porządku. Może rzeczywiście wyjdzie mi to na zdrowie.
Powiedziałam znajomym o tym. Tak jak myślałam, ludzie różnie zareagowali. Niektórzy w ten sposób, że było mi przykro. Oczywiście, jak się dowiedzieli, że będę brała tabletki, to zaczęli swoje umoralnianie.
Ale co mnie to kurwa obchodzi?
Nic o mnie nie wiedzą, prawdziwych przyjaciół mogę na palcach wyliczyć, którzy tak naprawdę interesują się mną, martwią i chcą "dla mnie dobrze".
A reszta to ekipa do imprezy. A teraz się to skończy do cholery i ciekawa jestem, kto będzie chciał się ze mną spotykać. Przecież nie będzie piwka nad Wisłą, wódeczki w klubie, papierosków  i innych. Teraz się wszystko wyjaśni.
Mam to w dupie. Duszą towarzystwa to ja jestem. Zobaczymy, czy teraz nią będę bez tego wszystkiego.
Teraz zrobię sobie selekcję znajomych. Już i tak większość mnie męczy. Nie chce mi się gadać. Serio.
Opowiadać.
Przez ten cały czas, chyba z trzy osoby znały mnie też nie tylko od strony "wesołej Martusi, wariatki"
Jak tylko powiedziałam, że mam depresję i nie czuję się ostatnio zbyt dobrze. To od razu zmieniają temat, nikt nie chce słuchać moich zmartwień. A ja kurwa przez tyle czasu w nocy o północy byłam dla każdego.
A w dupie z takimi znajomymi.
Dobrze, jak im dobrze i jak ja się śmieje, jak jestem smutna to po cholerę mają ze mną rozmawiać.
Żeby sobie dzień zmarnować? Tak. Na pewno tak jest.
Doradzają, bo wiedzą najlepiej wszyscy.
A nikt tak naprawdę nie zna problemu i nawet nie chce mi się mówić.
Obiecałam sobie, że od tego będę miała terapię, psychologa.
On mnie wysłucha. Nie mam zamiaru zawracać swoją osobą komuś głowę.
Są od tego specjaliści.
Poza tym, teraz będę myślała tylko i wyłącznie o sobie. Tak mi powiedział pan doktor. Pakowałam się w jakieś toksyczne związku - siebie stawiałam na końcu, imprezowałam - siebie stawiałam na końcu, wysłuchiwałam innych -siebie stawiałam na końcu...
Teraz moi drodzy- to ja jestem na podium!
A to wy będziecie na końcu. Samym końcu. Nie zauważę was. Tak, możecie się na mnie obrażać.
Czy wam się to podoba czy nie.
Koniec tego, koniec.



Wygląda to jakbym się odgrażała, ale muszę to pisać i mówić głośno, żeby to dotarło i do mnie i do was.
Aaa i ostatnio zamknęłam jeden bardzo poważny rozdział w życiu. Mój były chłopak z którym byłam długo, ostatnio pochwali mi się, że w końcu po rozstaniu 1,5 rocznym - ma dziewczynę i jest mu z nią dobrze.
Nie ukrywam, że byłam w mega szoku, wryło mnie w fotel, jak to przeczytałam.
Zapewne zdziwi was moja reakcja, ale to było dla mnie na maksa duże przeżycie. On znaczył dla mnie i znaczy dużo. Razem wiele przeszliśmy. Poza tym, zawsze mi powtarzał, że chce być tylko ze mną i że żadne inne dziewczyny go nie interesują. A ja nie chciałam wrócić z zasady do niego, choć bardzo mi na nim zależało.
W końcu mu się udało zainteresować inną. Jeden rozdział emocjonalny zamknięty, bo on bardzo, ale to bardzo wpłynął na moja psychikę i to co się ze mną teraz dzieje.
Może to znak, że wszystko zmierza ku dobremu. Kto wie.
Oby było mu jak najlepiej.
Jak na razie, odłączam się od imprezowego towarzystwa, od chłopców. Skupiam się na sobie. I na tych znajomościach, które mogą coś wnieść w moje życie. Tylko i wyłącznie.
Wczoraj spotkałam się ze znajomym, którego nie widziałam prawie rok i ta znajomość w niczym mi nie szkodzi, ani nie utrudnia życia. Wręcz przeciwnie, uczy.
Najlepsze było to we wczorajszym dniu to, to że wracając od niego, na Saskiej dosiadło się do mnie dwóch kolesi z kobietą mówiąc, że ja taka smutna jadę, to mnie rozweselą. Haha, Zapytali, dlaczego taka jestem, to ja im, że mam depresję, to ryknęli śmiechem i zaśpiewali: " Legia Warszawa!"
Przyjemnie. Hehe Rozbawili mnie, w sumie.


Dziś w pracy, z ciekawości sprawdziłam sobie swój opisowy horoskop. Brzmi tak:

"Podobno pani Waga jest najbardziej kobieca ze wszystkich znaków. To stuprocentowa Ewa. Jej główną cechą jest zrównoważenie, harmonia i delikatność uczuć. Przez całe życie budzi zainteresowanie płci odmiennej. Jej uroda, powab, melodyjny głoś i takt robią na otoczeniu duże wrażenie. W swojej podświadomości ma zakodowane, że powinna starać się podobać i wykazuje w tym kierunku dużą inicjatywę. Umiejętnie korzysta z wszelkich środków poprawiających i pielęgnujących urodę. Pani Waga pragnie być kochana i podziwiana, dąży do wygodnego i przyziemnego życia. Kiedy nie ma na to warunków, przedwcześnie więdnie kwiat jej urody, a zachowanie staje się mniej eleganckie. Jesienna konstelacja gwiazd obdarza swoje podopieczne zarówno zaletami, jak i wadami. Panie Wagi są więc pogodne, życzliwe, układne, kochające, rodzinne i towarzyskie, ale jednocześnie gadatliwe, zmienne, wścibskie oraz nadmiernie lubiące plotki i intrygi. W domu pani Wagi zawsze jest dużo kwiatów i pięknych przedmiotów. Jej kosmetyki są zwykle w dobrym gatunku i w nadmiarze. Kupuje dużo i często bez zastanowienia. Uważa, że jeśli w tej chwili dana rzecz jest jej niepotrzebna, to na pewno przyda się w przyszłości. Panie Wagi lubią książki, są muzykalne i przepadają za rozrywkami. Często są obdarzone talentami artystycznymi. Dzięki dobrze rozwiniętej intuicji odnoszą sukcesy w dziedzinie prawa i psychologii, ale najlepiej czują się w zawodach wymagających prezencji i umiejętności nawiązywania kontaktów z ludźmi. Spośród tej grupy osób wywodzi się wiele śpiewaczek, malarek, aktorek, modelek, projektantek mody, ale też i sprzedawczyń w sklepach z kosmetykami, pracownic salonów piękności, dziennikarek i działaczek społecznych."


A to tak na przyszłość, jakby ktoś z panów, chciałaby mnie poznać: 

"Jak ją pozyskać i utrzymać
Nie jest to sprawa prosta, gdyż pani Waga zwraca szczególną uwagę na takt i dobre maniery. Trzeba wiedzieć, co mówić i jak się wysławiać. Sprawy materialne są u niej na dalszym planie, przynajmniej w początkowym okresie. Nie trzeba też jej zanudzać ciągłym zapewnianiem o swoim uczuciu. Lepiej błysnąć niekonwencjonalnym dowcipem i elokwencją. Jeśli zapraszasz ją do kawiarni lub do swojego domu, wszystko musi być na odpowiednim poziomie, bo może szybko się zrazić. Utrzymanie pani Wagi przy sobie jest już znacznie łatwiejsze., gdyż nawet w przypadku niezadowolenia z partnera będzie przy nim trwać. Należy zwracać uwagę na kulturę dnia codziennego, zapewnić jej godziwe życie i pomagać w obowiązkach domowych lub zapewnić pomoc z zewnątrz.
Co zrobić, żeby cię porzuciła?
Wymaga to czasu. Jedynie prostackie zachowanie, wywoływanie sprzeczek, zwalanie na nią wszystkich obowiązków może ją zniechęcić do takiego partnera życiowego."

Miłego dnia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu