Translate

piątek, 18 listopada 2016

Wariatkowo emocjonalne.

Pierwsze spotkanie. 

Przedstawiła się, powiedziała czym się zajmuje. Później była kolej na mnie.
- "Niech mi Pani coś opowie o sobie"- zapytała.
Hmm. Powiedziałam, że bardzo nie lubię opowiadać o sobie, bo to takie "dziwne pytanie?". Co tu mówić w sumie. Opowiadałam o tym, jak zaczęłam się rozwijać, jakiego mam cudownego narzeczonego i jak dobrze się razem ze sobą czujemy. Że w pracy dobrze, choć wcześniej się nie czułam w niej dobrze. Dopiero po roku się odnalazłam i rzeczywiście dogadujemy się. Z szefową. Z innymi też, choć nikt nikogo nie osacza, nie dopytuje. Mamy swoje przestrzenie, które nam odpowiadają.

- "Skoro tak dobrze Pani opowiedziała o sobie, o pracy, Ukochanym, to teraz może coś o Pani rodzinie?"- dodała.

RODZINA.

Na sam wydźwięk tego słowa aż mnie ścisnęło gardło. Zaczęłam mówić i nagle dopadł mnie ścisk gardła, uderzenie gorąca i płacz. Gorzki płacz. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Po chwili zaczęłam jej opowiadać. Po kolei. Mojej kolei.
Mama, ojciec, siostra, brat.

Nagle odezwała się i wtrąciła.
-"słyszę i widzę po Pani, że temat rodziny bardzo na Panią wpłynął. Wcześniej jak Pani mówiła o pracy, życiu osobistym tryskała Pani energia, a tutaj...Mocno Pani to przeżywa. Po chwili. Mamy do przerobienia temat rodziny.

Rodzina. Z czym mi się kojarzy? - raczej z niczym przyjemnym. Synchroniczny stres, lęk, złość, agresja, niepokój. Chłód, zimno. Uciekanie do sąsiadów. Brak snu. Brak jedzenia. Stare ubrania. Poczucie winy, kula u nogi. Żałuję, że się urodziłam.

Sporo mamy do przepracowania. W sumie każdego członka Pani rodziny, bo z każdym łączą Panią silne emocje. Obarczyli Panią strasznym ciężarem. Jeszcze ojciec pijący, a Pani współuzależniona.
Mama to też będzie oddzielny wątek i na dłuższą rozmowę.

Ukochana rodzino! - tak to ironia. Nie wiem jakie będą nasze losy, ale koniec może być dla nas różny.
Pozdrawiam Was serdecznie,
Wasza Osin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu