Trzecie spotkanie.
Pyta mnie czy mam przemyślenia po ostatniej wizycie i jak się czułam i czuję.
- Nijak. Odpowiadam.
Choć te książki, które mi Pani poleciła trochę mi pomogły.
- Którą książkę Pani przeczytała?- zapytała.
- Toksyczni rodzice. Przeczytałam całą.
- Czy ta książka jakoś Pani pomogła zrozumieć pewne sprawy?- dodała.
- Tak, znalazłam tam siebie i historie podobne do moich. Już znam pojęcie toksycznych rodziców. wiem, co nimi kierowało i dlaczego tak a nie inaczej traktowali mnie, a dziś ja myślę o sobie. Zaczęłam czytać tę drugą. Koniec współuzależnienia. Ona pewnie też będzie miała dla mnie kilka odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Jestem po pierwszym rozdziale, ale już znalazłam w nim informację, że 'współuzależnienie' są bardziej chorzy niż "uzależnieni". Kontrolowanie, zamartwianie się. Życie ich życiem, a nie swoim. Brak odzielenia się od nich i ich problemów. Wyrzuty sumienia za każdym razem jak nie uda się zapanować nad sytuacją. Obsesyjne sprawdzanie i analizowanie. Tak, to wyczytałam i ja to mam. Była tam wzmianka o kobiecie, która umarła w wieku 33 na "starość". Zz dużo stresu i współuzależnienie ją zabiło. Ja nie chcę tak żyć.
Podsumowała to, że to dopiero początek jak będę zauważać coraz więcej w sobie tego, że nie mam kontroli nad swoim życiem i jak będę ją odzyskiwać to moje życie będzie się diametralnie zmieniało.
Jak tylko zacznę słuchać swojej intuicji, która jest przygaszona innymi, którzy odebrali mi moje własne zdanie i myślenie poprzez narzucanie "swoich" prawd.
Moje życie, emocje, uczucia powoli zaczną być tylko moje. Niczyje inne. jakie to musi być cudowne. Ciekawa jestem tego wszystkiego.
Po chwili zapytała mnie.
- Za co Pani ma największy żal do taty?
Zaczęłam płakać. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Po chwili jednak cicho i drżącym głosem wydusiłam kilka słów.
- Za to, że nas zostawił, za to, że nie był taki prawdziwy tata, że na mnie krzyczał, że mnie nie przytulał, że nie kochał, że pił. Dużo tego jest.
- Ma Pani dużo żalu i złości dla taty. - podsumowała moje dukanie.
- A na 100 % ile Pani dałaby tacie za pozytywne chwile jakie Pani z nim miała?
Znowu zaczęłam płakać. Dusiło mnie gardle, zaczęła mnie boleć głowa. Czułam, że puchnę.
- 40%, ale nie jestem pewna, czy ja sobie tego nie wymyśliłam, czy ja bym tyle chciała mieć. Ale wydaje mi się, że 20/100. Tak, zostanę przy 20%.
Zaczęłam jej opowiadać o tych 20% dobrych chwil z moim ojcem.
- Czyli nie jest to 0%, jest 20% to dużo. To naprawdę dużo.
- Dla mnie nie, dla mnie to bardzo mało - dodałam ciągle płacząc.
- Pani Marto, teraz Pani tego nie rozumie, ale na kolejnych sesjach będę Pani wyjaśniała, że to jednak bardzo dużo. Czyli ma Pani też dobre wspomnienia z ojcem.
Jak zaczęła mi to wyjaśniać i analizować nie rozumiałam jej. Chciałam krzyczeć, że przecież to jest nic. To nic a porównaniu z stuprocentowym zadowoleniem.
"Nie umiem pisać, ale jestem tego rodzaju debilem, który jeżeli czegoś nie umie, to go to strasznie wciąga. Lubię po prostu to, czego nie umiem, co jest nieznane." M.P.
Translate
piątek, 25 listopada 2016
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz