Translate

sobota, 25 października 2014

w obiektywie

Jesteś sobie czlowiekiem.
Z jakimś tam charakterem, osobowością.
Nie wnikam i nie zagłębiam się. Bo po co o tym pisać, skoro i tak nie każdy to doceni.
Siedzi sobie taki szary człowiek, na przystanku.
Czeka na swoją kolej.
Piątek.
Przez większość wybłagany dzień w tygodniu.
Z niecierpliwością wypatruję swojego autobusu. Obok siedzi młoda kobieta, pewnie w tym samym celu. Jest jakaś taka smutna.
Przecież dla większości to już dzień wolny.
Od pracy. Niby...
Nie wygląda, jakby miała pracować w sobotę.
Rozgląda się na boki, poprawia włosy, wieje chłodny wiatr.
Co chwilę zerka na telefon. Pewnie patrzy na zegarek. Jednak nie. Wyciąga szminkę i maluje usta. Robi to w sposob tak zmysłowy, że nie mogę oderwać od niej wzroku.
Ona wyciągała ten telefon, jako swojego zwierciadełka. Wyglądała przeuroczo.
Bacznie się jej przyglądam. Zauważa to.
Mimo głębokiego spojrzenia, nie peszy się, uśmiecha zalotnie, wiedząc, że wyglądało to dość nietypowo.
W końcu jest.
Doczekaliśmy się kolejki.
Jedziemy.
Razem.
Usiadła dość blisko mnie.
Zerkam na nią. Co chwila, ktoś mi ja]ś zasłania, ale widzę, ze i ona zerka na mnie.
Widzi w moim spojrzeniu, zaintrygowanie jej postacią. Bacznie się jej przyglądam.
Ktoś do niej zagaduje.
Ktoś się uśmiecha.
Ktoś, ktoś, ktoś...
Czyli jednak -  myślę sobie.
Coś w niej jest.
Nikt nie przechodzi obok niej obojetnie. Kim ona jest?
Co ma w sobie tak elektryzującego, że nie tylko ja to widzę.
Niech ta wspólna podróż trwa dłużej.
Zbliża się mój przystanek. Przystanek, na który czekałem od samego rana.
Dopóty, dopóki nie spotkałem jej.
Już mi się tak nie spieszyło.
Nie wymieniliśmy słowa.
A przez te podróż z nią, która trwała chwilę, dla mnie chwilę.
Opowiedziała mi piękną historię o sobie.
Wiedziała, że jej słucham.
Słuchałem.
Ukłoniłem się.
Życząc jej ( nie używając słów) piękniejszych historii niż ta, która mi opowiedziała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu