Translate

wtorek, 21 maja 2013

Futuryzm


Ej, wy? ludzie psy!

http://www.youtube.com/watch?v=HIfFA8-RaHQ



Poniedziałek zaczęłam od pełnej determinacji.
Już chyba dość mazania się i użalania. Sama się tym zmęczyłam.
Weekend był gruby, bo imprezowałam z full tandetą system, że tak to napiszę.
Ten maj pod względem urodzinowym wykończy mnie. W piątek miałam urodziny dwóch koleżanek. I tak z jednej imprezy na drugą. Ostatecznie wylądowałam w Huśtawce i wróciłam o 9 do domu. Przy okazji (oczywiście, Warszawa jest zbyt mała, oj zbyt) spotkałam znajomego,  którego nie widziałam z 5 lat. To było takie miłe. Oczywiście, zapomniałam jak się nazywa, on też, ale krzyczeliśmy do siebie z drugiego końca - bezosobowo!
how sweet!
Dziewczynki, kończyły 25 lat. To taka dobra liczba. W huśtawce, podrywał mnie dziwny gość. Wkurzał mnie, bo ciągle się chwalił, a to, że napisał książkę, że pracuje w PAN-ie, że jest doktorem, stypendystą. Etc, etc.
Fajnie, to imponuje, ale byłam pijana i to mnie jakoś wkurzało. I to nie była zazdrość. W ogóle mnie wkurza, jak ktoś mnie podrywa.
Po prostu byłam złośliwa, ale nawet go polubiłam.
W końcowym rezultacie, moja koleżanka go ogarnęła. Hehe.


Tak było w piątek.

W sobotę nie było lepiej, tylko już wróciłam o 7 i zjadłam obiad o 6 nad ranem z moją kochaną Anią.
Lubię z nią spędzać czas.
Ona za to obchodziła 24 urodziny. Ale to mądra dziewczynka.
Zrobiłyśmy sobie u niej biforka, wypiłyśmy Grandsa 0,7 i w miacho. Zrobiła pyszne ciastooo. Mam na nie ochotę teraz.
Zapomniałam dodać, jak to ja, że tego samego dnia była noc muzeów. I ja zapisałam się na tango przedwojenne do Muzeum Powstania Warszawskiego.


Poszłam tam z kolegą, było sympatycznie. Po tej lekcji tańca, zaproponował mi, czy nie chciałabym się z nim zapisać do jakiejś szkoły. Hehe. No i coś tam ma znaleźć. Czemu nie. Ja to lubię tańczyć. I chodziłam na taniec towarzyski i nowoczesny już. Ostatnio w ubiegłym roku. Brakuje mi. A teraz jest okazja.
Rok temu, robiłam dużo dla siebie fajnego, czas do tego wrócić.
Wracając do soboty. Wylądowałyśmy na barce, szału nie było, ale z Anią to i pod mostem bawimy się świetnie. Kocham ją.


Pod koniec doszły do nas dwie koleżanki i uskuteczniałyśmy balet.
Dużo dziwnych ludzi się przeczepia. Zapamiętałam Andrzeja lat 41 z czworgiem dzieci.
Super.
hehe
Miałyśmy tyle siły i energii, że same byłyśmy pod wrażeniem o 6 nad ranem. Szukałyśmy miejsca do dalszego baletu, ale nadwiślane kluby, już się zbierali.
Odwiedziłyśmy restaurację przy Sogo 24 h i zjadłyśmy pyszne jedzonko.



Dobrze, że zjadłam obiad, bo jak się obudziłam, to okazało się, że jest święto i nici z obiadu w domu.
Same plusy.
Przyjechał jej chłopak, kupił szampana i uczciliśmy ponownie jej urodziny (z jakimś żulem po drodze hehe). Szkoda było się rozstawać, ale jedzenie nas tak zmorzyło, że łóżko okazało się najlepszą opcją tego poranka.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu