Translate

wtorek, 2 października 2012

Fiat lux!


Kochani,

zaczynają się prawdziwe historie. Trochę perwersji nie zaszkodzi. Otóż jakiś tydzień temu, miałam dość dziwne, trochę perwersyjne zdarzenie. Boję się pisać, bo to zbyt głupie, intymne i mogę być ofiarą wielu prześmiewczych komentarzy. Co tam. Zaczynam.

A było to pewnego późnego wieczoru (prawdopodobnie wracałam z jakiegoś melanżu). Jak zawsze po takim powrocie wracam do domu i pierwsze, co robię to idę pod prysznic. Zmyć z siebie alkohol, papierosy, oddech meliny. Zrobiłam to i żwawo biegnę do pokoju, szukać pidżamy. Włączyłam światło, (weszłam na antresolę) szukam, szukam. I co?
Zapomniałam, że jakiś czas temu zdjęłam rolety i przez moje okno widać wszystko. Spojrzałam w okno (czułam, że ktoś mnie obserwuje)  i co widzę? pana z psem, wpatrzonego we mnie, nagą...
Widzę jego wzrok, widzę psa. Wystraszyłam się, szybko zeszłam i wyłączyłam światło. Czekałam aż sobie pójdzie. On nadal patrzył, myślał pewnie, że wrócę. Hmm. Ja patrzyłam, ale tylko dlatego, żeby zapamiętać jego twarz.

Nie pamiętam ile minęło, zapewne kilka dni. Wracam dziś do domu, po pracy (kończę późno, dość późno, było ok. 23) słucham muzyki. Dochodzę do swojego osiedla, widzę swój balkon. Zbliżam się i co widzę? no nie uwierzycie! Pana z psem. Tak tego samego, który mnie nakrył nagą, na antresoli. Patrzę i nie wierzę!
Ale idę dalej, udaję, że to nie ja. Ha! dobre, nie ja! hahaha Kto by pomyślał.

Dyskretnie się odwróciłam, on też patrzył. Doszłam do domu. Jak zawsze, hopsa do pokoju. Później do kuchni. Zobaczyłam zapełniony kosz, wzięłam go i wyszłam do kontenera. Jeszcze sobie śpiewałam pod nosem. Wyłączyłam się totalnie. Dopóki nie zaczęłam mieć problemu z zamknięciem. Przekręcałam, dociskałam, przeklinałam. W końcu - udało się! Odwracam się, a tu? nie to nie może być prawda.Stał tam młody mężczyzna (ok.30 może, lekko po 30. ) był niedaleko i  patrzył na mnie. Aaa! Wie, gdzie mieszkam! Cholera! Wie, wszystko! Czyżby tak bardzo chciał zobaczyć znowu moje nagie piersi? Mam cichego wielbiciela? Co teraz? Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać.

PS. kochani, wybaczcie, że używam nazewnictwa łacińskiego. Ale one jakoś bardzie odzwierciedlają te posty, poza tym, ponownie się uczę. Przepraszam, też za błędy, szyk, składnię i interpunkcję. Mam wrażenie, że na nowo uczę się wszystkiego, szczególnie pisania.

Pozdrawiam Was serdecznie,








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu