Translate

poniedziałek, 1 października 2012

Cave canem

Lola.

Miałam o niej nie pisać. Niestety, teraz żyję tylko nią, z nią. Jak kto woli. Tak, to mój pies, a raczej suczka - LOLA. Została znaleziona przez daleką sąsiadkę. Ponoć ma dwa miesiące. Nazwał ją, tak mój siostrzeniec. Były spory, wiadomo, ja chce tak, nie tak. Ustąpiłam i jest jak jest. W sumie już  przyzwyczaiłam się i przyznam, że nawet mi się podoba.
Więc, jak tylko się pojawiła, nie ukrywam, że "nasze" życie zmieniło się jak w kalejdoskopie. Jest słodka, pocieszna, naprawdę, do rany przyłóż. Nie ma lepszej. Ale jak tylko przegryzła mi najlepsze słuchawki,  potem kolejne rzeczy, to zaczęłam rozumieć, jak to jest mieć pupila w mieszkaniu. Byłam zła. Ale zaraz ją tuliłam i  nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.

Teraz już wiem, jak porządkować swoje rzeczy, ubrania, gadżety. Nie powiem, że nadal nie robi psikusów. Ale jak tylko się na mnie rzuca, po wejściu do mieszkania, to zapominam o wszystkim. Dziś byłam z nią na szczepieniu. Była najgrzeczniejszą suczką na tej ziemi. Zgadzam się z tym, że pies zachowuje się jak człowiek. Ona jest - jak mała dziewczynka, tuli się słodko.
Cóż to za cudo. Oczywiście, mój siostrzenic nauczył ją spać w łożku Więc, jak tylko widzi, że już śpi, wskakuje na łóżko i zaczyna się do niego tulić, ale tak słodko, że nie mogę powstrzymać się od nie zrobienia zdjęcia. Poniżej kilka fotek.

Pozdrawiam,







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu